niedziela, 24 lutego 2013

Czysta krew

Nazwa trochę nieadekwatna do koloru jak dla mnie, ale niech już będzie, że jest to Q by Colour Alike - nr 117 Czysta krew.




Wiśniowy lakier ze złotym shimmerem. Całkowicie kryje przy dwóch warstwach, dobrze się aplikuje i przyzwoicie wysycha. Niby ładny, ale jakoś nieszczególnie podbił moje serce. Może to nie mój kolor...? Tylko dlaczego w takim razie, mam u siebie jeszcze kilka podobnych lakierów?












środa, 20 lutego 2013

Małe oszustwo

Tak się składa, że praca nie pozwala mi na malowanie paznokci na co dzień. Jedyne na co mogę sobie pozwolić to bezbarwne lub mleczne odżywki, jednak i to już mnie nudzi. Dlatego postanowiłam znaleźć lakier który pozwoli mi na małe, perfekcyjne oszustwo i nada moim paznokciom tzw. efekt zdrowych paznokci, jednocześnie nie będąc kolejną buteleczką bezbarwnego lakieru.

Poszłam z tym dylematem na wyspę Flormar i jak zwykle, dziewczyny które tam pracują znalazły dla mnie dokładnie to czego potrzebowałam (jeszcze nigdy nie zawiodłam się na ich pomocy). Strzałem w dziesiątkę okazał się Flormar supermatte nail enamel nr M125


Z lampą błyskową


Kremowy lakier o mleczno-różowym kolorze, pięknie i delikatnie ożywiający płytkę paznokcia, dający dokładnie taki efekt jaki sobie wymarzyłam. Oczywiście dobrze się aplikuje, szybko wysycha i jest trwały. Idealny dla osób, które chcą naturalnie i delikatnie podkreślić swoje paznokcie.

Na zdjęciach jedna warstwa.


Z lampą błyskową


Z lampą błyskową


Bez lampy błyskowej

poniedziałek, 18 lutego 2013

Co w biedronce piszczy

Od kiedy mam Biedronkę pod blokiem, wizja mojego bankructwa jest coraz bardziej realna. Jestem tak na bieżąco z aktualną i planowaną ofertą, że chyba mało kto może się poszczycić tak szeroką wiedzą na ten temat. Jednocześnie też, nigdy nie miałam tak dużego przypływu wszelkiej maści gadżetów i zastanawiam się czy najpierw wyrzucą mnie z domu z powodu mojego nałogu, czy wcześniej doprowadzę się do całkowitej czystki w portfelu jak i innych miejscach w których skrywam jakąkolwiek gotówkę (Całe szczęście, że nie można tam płacić kartą! Dopiero by było...). Sama Biedrona natomiast powinna mi wypłacać co najmniej pięciocyfrowe wynagrodzenie, za reklamę którą im robię wśród rodziny i znajomych. Chyba im to zasugeruję...




Dzisiaj popędziłam oczywiście po satynowe wieszaki, które pojawiają się raz na jakiś czas. Już kiedyś była tu o nich mowa i pojawiło się trochę pytań na ich temat, więc dla zainteresowanych, od dzisiaj są w ofercie, dostępne w 6 wariantach, w cenie 11,99 zł za 5 sztuk. Taniej się chyba nie znajdzie, a są naprawdę urocze i całkiem nie źle wykonane.






Tym razem można również dostać drewniane wieszaki, w tej samej cenie co satynowe, czyste-drewniane lub w kolorach. Ja polowałam dokładanie na ten turkusowo-błękitno-biały zestaw dla siostry.




Przy okazji zgarnęłam pokrowce na ubrania, przydatna rzecz, a cena czasami nie do zniesienia. Te są po 5,99 zł, dostępne w 3 wzorach.




Jakimś dziwnym trafem w koszyku wylądowały również saszetki zapachowe w cenie 1,49 zł za jedną dużą saszetkę lub dwie mniejsze. Zapachy całkiem do rzeczy, a nie zawsze tak jest.




I coś czego dzisiaj już kompletnie nie planowałam, choć przyznam się, że oglądałam się za tym nie raz, ale nigdy nie było tego wzoru co chciałam. Chyba to jakaś reszta z poprzedniej oferty. Dekoracyjne puszki metalowe, 2 szt. za 11,99 zł. Zawsze się przydarzą na drobiazgi, a ta kosmetyczna wyjątkowo przypadała mi do gustu.




A na koniec, około tony ekspresowych kaszek mannych. "Ale tylko bananowe! No... może jeszcze kilka truskawkowych, bo reszt jest niesmaczna". Bo jak się okazuje, nie w każdej "Biedrze" można je dostać, a mój mężczyzna się nimi zajada. Ja szczerze mówiąc jedną właśnie skonsumowałam i jakoś nie widzę w nich żadnego fenomenu. Może dlatego, że jestem na etapie przejedzenia słodyczami i najchętniej, żywiła bym się tylko Cheetosami. (Ha ha, nie czuję kiedy rymuję.) Ale w końcu każdy ma jakiegoś bzika.



niedziela, 17 lutego 2013

Świeżo malowane

To jeden z tych lakierów, który na pewno zużyję do ostatniej kropli. Mowa tu o mojej kolejnej perełce od Colour Alike o świetnej nazwie Świeżo malowane nr 451.




Kremowy lakier, o przepięknym blado błękitnym kolorze, z bardzo delikatnym srebrnym pyłkiem, który subtelnie go rozświetla. Kryje przy dwóch warstwach, nie smuży, dobrze wysycha i jest trwały. Zużyłam już pół buteleczki, mam go ponad rok, a nadal ma konsystencję umożliwiającą bezproblemową aplikacje.
Wydawał się taki zwyczajny, a niespodziewanie stał się jednym z "tych ulubionych".






Z lampą błyskową

piątek, 15 lutego 2013

Sleek Shangri-la collection SUPREME

Dzisiaj pod lupę biorę siostrzaną paletkę Sleek Shangri-la collection RESPECT , czyli Sleek Shangri-la collection SUPREME.




Z lampą błyskową

Bez lampy błyskowej

Standardowo w palecie znajduje się 12 cieni, w tym 11 matowych i 1 perłowy (wah wah white).
Pigmentacja zróżnicowana, choć tutaj zdecydowanie dominują cienie o dobrej pigmentacji.




Wyjątkowo urzekło mnie zestawienie kolorów. Od błękitów i granatu, poprzez szarość, kolory ziemi,  musztardowy oraz żółty po przepiękną miętę i kolor kogla-mogla, aż do białej perły. Cud, miód i orzeszki.

Nie jest to paleta dla osób które preferują, naturalne i stonowane kolory, bo takich tu można znaleźć 3-4.
Kto lubi interesujące zestawienia i ciekawe kolory powinien być zachwycony, jak ja.




Ostatnio pałam wielkim uczuciem do eyelinerów w żelu z Inglota, i jestem coraz bardziej odważna w kwestii wyboru ich kolorów. Tutaj w ruch poszła konturówka do powiek w żelu nr 80.












Podobnie jak w poprzednim przypadku, trzeba nauczyć się pracy z tymi cieniami, bo nie zawsze wszystko idzie po naszej myśli. Cienie mogą się osypywać, albo ścierać i blaknąć (takim zachowaniem złamał mi serce, przepiękny la belle blue). Różnie z tym bywa, czasami zastanawiam się, czy te palety są warte swojej ceny, jednak dobór i oryginalność kolorów są ich najmocniejszą stroną i to właśnie sprawia, że są tak atrakcyjne.

wtorek, 12 lutego 2013

Kolejny kawałek tęczy

Od kiedy kupiłam swoją pierwszą tęczę, oszalałam na ich punkcie. Mogła bym mieć wszystkie, ale na razie staram się być zrównoważona,(choć różnie mi to wychodzi) i systematycznie zgarniam kolejne, jak tylko któraś z nich pojawi się na wyprzedaży.


nr 129R, trójeczka z fioletem, fuksją i różem. W życiu bym nie przypuszczała, będę się dobrze czuła w takim zestawieniu kolorystycznym (szczególnie ten róż mnie nie przekonywał).




Ale jak widać wygląda całkiem nieźle i jak mam tylko wolne od pracy, chętnie się tak maluję. Całości dopełnia kolejne moje odkrycie, konturówka do powiek w żelu nr 83, również od Inglota.










niedziela, 10 lutego 2013

Krwawy Barry

Do tej pory nie miałam w swojej kolekcji glittera, stworzonego aby nosić go solo. Z odsieczą nadszedł Barry M, nr. 150 - Red Glitter.


Do całkowitego krycia wystarczą dwie warstwy, wysycha dość szybko, konieczny jest dodatkowo lakier nawierzchniowy. Kolor i efekt jaki daje są piękne. Jedyne co mam mu do zarzucenia to to, że jest nie trwały i już na drugi dzień zaczął mi odskakiwać sporymi płatami. Obawiam się jednak, że taki jest właśnie urok glitterów na długich i wyginających się paznokciach.
Ale za taki wygląd, wybaczam mu to.










sobota, 9 lutego 2013

Denko, grudzień 2012 - styczeń 2013

Czas na tasiemiec. W grudniu nie było denka, bo zużyłam do końca zaledwie 2-3 produkty. Za to w styczniu poszło już o wieeele lepiej. Bez zbędnych słów, dosłownie kilka zdań o każdym z nich.





Ziaja - oliwka w żelu do masażu rozgrzewającego
Gęsta, wydajna i zjadliwie czerwona o intensywnym lekko słodkawym zapachu przywodzącym na myśl maści rozgrzewające. Trudna do rozprowadzania na suchej skórze. Dawała efekt nawilżenia i faktycznie rozgrzewała. Jednak nie polubiłam jej na tyle, żeby kupić ją ponownie.



Marion - dwufazowy delikatny płyn do demakijażu oczu
Wciąż i niezmiennie mój absolutny numer jeden. Jest tani, łatwo dostępny (drogerie Natura), ładnie zmywa makijaż, nie podrażnia... Radzę spróbować na własnych oczach i albo pokochać albo znienawidzić.



Babydream - szampon
Kolejna "taniość" w dodatku powszechnie dostępna. Regularnie używam go do mycia pędzli i nie mam do niego żadnych zastrzeżeń.



Alterra - szampon morela i pszenica do włosów pozbawionych blasku oraz biotyna i kofeina do włosów osłabionych i przerzedzających się
Kupuję je tylko na promocji, bo nie uważam, że są ósmym cudem świata. Niemniej są delikatne, ładnie pachną i nie podrażniają skóry głowy przy częstym stosowaniu. Niestety są niewydajne.



Alterra - nawilżająca odżywka granat i aloes włosy suche i zniszczone
Całkiem przyjemna odżywka do częstego stosowania, idealna do ogarnięcia długich, cienkich i plączących się włosów. Ma dość specyficzny zapach, co nie każdemu może odpowiadać.



Revlon - ColourStay do cery tłustej i mieszanej nr 150 Buff
Owszem, może jest dość ciężki, ma chemiczny zapach i na domiar złego ma dramatyczny dozownik, a raczej jego brak (serdecznie polecam zastosowanie pompki, z serum na zniszczone końcówki z Avon). Ale ma idealny odcień, (kolor stworzony dla osób o jasnej, typowo słowiańskiej karnacji), jest trwały, dobrze kryje i doskonale współgra zarówno z moimi kremami do twarzy jak i z innymi podkładami, z którymi często go mieszam. Chyba zawsze będę go mieć na swojej toaletce.



BioVax - intensywnie regenerująca maseczka do włosów przetłuszczających się
Gęsta, treściwa, słodko pachnąca, wygładza oraz zmiękcza włosy i w minimalnym stopniu (ale zawsze) spowalnia przetłuszczenie się ich. Jedna z moich ulubionych maseczek z tej firmy.



Rexona - anti-perspirant long lasting protection
Kolejny, mój numer jeden. Nawet nie eksperymentuję z innymi dezodorantami. Rexona sprawdza się u mnie najlepiej i jestem jej wierna dość długo, wolę nie ryzykować ewentualnych rozczarowań.



BeBeauty - żel pod prysznic Japonia Spa z hydrokapsułkami i wodą termalną
Gęsty, wydajny, świeżo pachnący, fantastycznie pieniący się i tani żel pod prysznic. Jeżeli komuś nie straszne są długie składy, polecam spróbować.



Facelle Intim - płyn do higieny intymnej Fresh
Całkiem przyjemy w użyciu, o delikatnym zapachu i żelowej konsystencji. Nie podrażnia, jest tani i powszechnie dostępny, a tak na marginesie ma całkiem przyzwoity skład.



Biochemia Urody - puder babmusowy
Tani, naturalny i bardzo, ale to bardzo wydajny kosmetyk dodatkowo ładnie matuje i nie bieli. Wadą może być dostępność (wyłącznie internet) i kiepskie opakowanie (ja swój przesypałam do opakowania po innym pudrze sypkim), nie wyobrażam sobie używać go z oryginalnego opakowania. Prawdopodobnie kupię kiedyś ponownie.



Carmex - balsam do ust w tubce
Chyba wszystkim znany. Kocha się go albo nienawidzi. Ja zdecydowanie to pierwsze. Ponad to (wbrew powszechnym krytycznym opiniom) najbardziej lubię wersję w tubce. Na stałe gości u mnie w kosmetycznie, wyłącznie w tej formie ale w róznych wariantach zapachowych.



Mariza - krem matujący cera tłusta i mieszana, biała herbata
Tu mam zagwozdkę. Krem śmiesznie tani (8,30 zł), całkiem przyzwoicie matuje, dobrze się wchłania, delikatnie pachnie... Tylko ta parafina ( na trzecim miejscu w składzie) tak średnio mi się podoba i z dostępnością dość kiepsko, choć dla chcącego nic trudnego. Może i warto spróbować, bo ma on wielu zwolenników, ale ja nie zdecyduję się na jego regularne stosowanie.



Nonicare - maseczka oczyszczająca Garden of Eden
Piękny owocowy zapach, odświeża i nawilża skórę, a ponad to jest wydajna. Żadnego oczyszczenia nie zauważyłam, ale zużyłam tylko jedną saszetkę, więc nie wypowiadam się więcej w tej kwestii.



Calypso - gąbka do demakijażu
Mały gadżet, a cieszy i ułatwia życie. Docelowo gąbeczka miała służyć do demakijażu, ale u mnie się nie sprawdziła. Nie dość, że nie radziła sobie z samym zmywaniem makijażu, to w dodatku podrażniła mi skórę. Jednak jest doskonała do zmywania maseczek, zarówno tych kremowych jak i glinek, warto spróbować.



Farmona - zimowy krem ochronny do rąk
Treściwy i całkiem przyzwoity krem. Dobrze mi służył w okresie zimowym, pozostawia delikatny film na dłoniach i przy regularnym stosowaniu sprawiał, że skóra nie pierzchła. Minusem może być dość specyficzny, nieco ziemisty zapach.



Lirene - krem ochronny daktylowy, skóra sucha
Z niego jestem niezadowolona i cieszę się, że w końcu go wymęczyłam. Ma chemiczny duszący zapach, a ponad to jego właściwości nawilżające są żadne. Różnicę odczuwałam tylko przez chwilę, do momentu, aż kosmetyk się nie wchłoną. Potem nie było widać absolutnie żadnej różnicy. Bardzo irytujący produkt. Odradzam.