Na targi pobiegłam w sobotę tuż przed otwarciem. Po tym jak rok temu nie mogłam być na wiosennych targach, a jesienne zostały bezczelnie i bez żadnego ostrzeżenia odwołane, przepełniała mnie euforia na myśl o tym, że nareszcie wyląduję w kosmetycznym niebie.
Czy tak było naprawdę? Zanim jednak wyrażę zdanie o wrocławskich targach przybliżę krótko moje zdobycze ;)
Ze stoiska
Kryolan, gdybym tylko miała możliwość, wyniosła i wyciągnęła bym za sobą co najmniej tyle ile sama ważę. Niestety stoisko porządne oszklone, wszystko zza lady podają panie, ludzi dużo, a przy wyjściu ochroniarze...Decyzja była szybka, do kufra zakupiłam hity tej marki:
puder ryżowy sypki 100% transparenty bardzo mocno matujący Anti-Shine, paletę korektorów - kamuflaży nr 1 i
utrwalacz do makijażu w sprayu.
Przy stoisku pędzli
Maestro miałam podobne uczucia, najchętniej zabrała bym wszystko. Jednak przy bliższych oględzinach okazało się, że wiele pędzli, które oglądałam w internecie po prostu mi się nie podoba jeżeli chodzi o wygląd włosia, jego kształt i miękkość. Skończyło się na kupnie 5 pędzli. Wybór asortymentu ogromny. Tylko panowie sprzedawcy jacyś tacy omkli, jak by za karę tam siedzieli z zerowym podejściem do klientki, która jawnie chce wydać u nich pieniądze.
Do stoiska
Sylveco wracałam 3 razy, bo ciągle jakiejś kobiecie z mojego rodu przypomniało się, że krem potrzebuje... Sprzedawcy bardzo pozytywni i cierpliwi. Plus dla nich :) Ja zdecydowałam się na
lekki krem brzozowy i
łagodzący krem pod oczy. Produkty w pojemniczkach z pompką, są lekkie i ekspresowo się wchłaniają pozostawiając delikatnie nawilżoną skórę. Kupiłam je również z myślą o ulepszeniu pielęgnacyjnych produktów do kufra.
Pomadkę ochronną z rokitnika o zapachu cynamonu, która bajecznie natłuszcza usta dostałam gratis do kremów.
Na stoisku
Farmona chciałam kupić maseczkę borowinową na moją tłustą buźkę, za namową pani kupiłam jednak
gruszkową maseczkę oczyszczającą z kwasami AHA. Oprócz tego, że faktycznie pachnie gruszkami nic więcej nie potrafię Wam o niej jeszcze powiedzieć.
A blat obok, w tym samym boksie była
Bielenda. Wybrałam dla siebie
enzymatyczny peeling drobnoziarnisty do twarzy z papają i bromelainą. Maseczka od razu poszła w ruch wieczorem tego samego dnia. Po pierwszym użyciu już mi się podoba. Ma ładny świeży zapach, a po jej użyciu skóra na twarzy była wyraźniej gładsza, również na drugi dzień. Zobaczymy co będzie dalej.
I mała garść symbolicznych próbek. Widzę, że era wychodzenia z targów z toną próbek, które były wciskane na każdym stoisku i zakręcie już dawno za nami.
Podsumowując, ogólnie z zakupów jestem bardzo zadowolona. Jednak wbrew moim wielkim nadziejom, nie zostałam porażona bogactwem stoisk i asortymentu który pragnę kupić. Kilku stoisk, które były w poprzednich latach i na które liczyłam i w tym roku, po prostu nie było. W dodatku nie mogę się pozbyć wrażenia, że mimo wszystko wrocławskie targi nadal wyglądają dość mizernie,w porównaniu z "imprezami" tego rodzaju w innych miasta w Polsce. Niestety nie miałam okazji uczestniczyć w targach np. w Poznaniu (które w tym roku odbędą się 26-27 kwietnia), ale oglądając i czytając relacje na blogach tak to własnie wygląda. Co prawda może to być coś na zasadzie "wszędzie dobrze gdzie nas nie ma"... Może ktoś ma porównanie i zechce się nimi podzielić?
Buziaki, Panna Migotka ;)