środa, 31 października 2012

Marlene's favourite

Stało się..., moja stacja nadawcza z krzesła przy biurku, nieoczekiwanie i przymusowo zmieniła się na łóżko. Jestem z tego faktu baaardzo nie zadowolona, bo przez ostatnie 4-5 lat nie pamiętam, żeby cokolwiek lub ktokolwiek był w stanie mnie do tego zmusić...ech chyba się starzeje ^^" Jednak się nie poddaje i z za tony chusteczek, leków, kremów i kubków przybywam z kolejnym produktem z kolekcji Hollywood's Fabulous 40ties od Catrice! Czyli szminką nr C03 Marlene's favourite (tak...ostatnio coś dużo przybywa mi szminek...)




Szminka ma eleganckie, proste i bardzo solidne opakowanie, bez obawy można ją nosić w torebce, bo na pewno sama nam się nie otworzy. Produkt ma 3,8 g, matowe wykończenie i nieco tępą konsystencje. Kolor malinowo-różowy, trudny do jednoznacznego określenia, jednak jest świeży i twarzowy, a poza tym doskonale współgra z różem z tej samej kolekcji.

Szminka może odrobinę wysuszać, a nakładana bezpośrednio na usta podkreśla niedoskonałości np. spierzchnięte wargi.




Dlatego ja wolę ją sobie wklepać w usta palcem. Kolor lepiej się prezentuje, jest bardziej naturalny, trwały i nie podkreśla już tak niedoskonałości.




Wracam skupiać całą swoją moc na błyskawicznym zdrowieniu i odzyskiwaniu sił... Strzeżcie się wirusów!


niedziela, 28 października 2012

Hollywood

Dzisiaj (krótko i na temat bo kiepsko ogarniam ^^") o cacku z najnowszej limitowanej kolekcji Hollywood's Fabulous 40ties z Catrice. Mowa tu o Multi Colour Brush nr C01 Gone With The Wind




Ma być to połączenie różu prasowanego i wypiekanego. Róż dostępny jest w jednym odcieniu, ma 8,5g i bardzo się lubimy :)

Opakowanie jest poręczne i solidne. Sam kosmetyk jest bardzo wydajny, matowy, ma dobrą pigmentację i piękny różowo-ceglany kolor który można stopniować. Jest trwały (8h na pewno wytrzymuje, co na mojej tłustej/mieszanej cerze jest wyczynem) i jego jedyną wadą jest chyba tylko to, że pochodzi z edycji limitowanej ;p








Jestem zadowolona z tego zakupu, choć go nie planowałam. Do kompletu złapałam jeszcze jeden produkt z tej kolekcji, ale o nim w kolejnym poście. Jedyne na co polowałam to kredka rozświetlająca, która podobno jest fenomenalna. Jednak jakieś dziwne rzeczy się tu z nią dzieją. Nigdzie jej na własne oczy nie wiedziałam. A jak już znalazłam Naturę, gdzie limitowanka jeszcze nie dotarła i dogadałam się z panią, że ją dla mnie odłoży, to okazało się, że kredki w ogóle nie przyszły...sama już nie wiem...

Was coś skusiło z tej kolekcji? Albo widziałyście na własne oczy rozświetlające kredki "widmo"?

środa, 24 października 2012

Jesienna tęcza

O najnowszej kolekcji cieni rainbow z Inglota pisałam tutaj. W całej okazałości tęcze prezentują się tak:



Cena: 15 zł

W moim posiadaniu znajduje się nr 121R i nie ukrywam, że 125R oraz 129R też mnie kuszą :>

Jak już wspominałam we wcześniejszym poście, cienie są matowe z drobinkami.









Pigmentacja (jak to w Inglocie) dobra, choć mam wrażenie, że najjaśniejszy kolor nieco odbiega w tym aspekcie od reszty. Jest to trochę denerwujące, biorąc pod uwagę fakt, że używam go jako cień bazowy. Ale jak się nad nim popracuje to daje radę chłopach ;) Na oczętach ładnie wygląda, dobrze się w nim czuje i od razu się polubiliśmy.














Na bazie trzymają się bez problemu (przy moich tłustych powiekach, nigdy nie nakładam cieni bez bazy). Jestem zadowolona z mojego bardzo spontanicznego zakupu. Długo broniłam się przed tęczami, ale chyba wpadłam i na tej jednej się nie skończy.

A Wam się podoba idea cieni 3w1? Macie może swoich ulubieńców z najnowszej albo starej kolekcji?

poniedziałek, 22 października 2012

Leniwy poniedziałek

Większość z Was miała leniwą niedziele, ja niestety nie miałam tego szczęścia, za to w poniedziałek sobie odbijam ;) Widząc wszechobecną gęstą mgłę, chyba nie źle na tym wyszłam, mogąc dzisiaj bezkarnie się obijać. Poszłam na zakupy tu i tam, zrobiłam małe co-nie-co, a teraz popijam sobie zieloną herbatę z jabłkiem, goździkami i cynamonem z mojej ulubionej filiżanki.




Równie leniwe i błyskawiczne, a jednocześnie urocze ciastka w kształcie tzw. wiatraczków zrobiłam z "biedronkowego" ciasta francuskiego, brązowego cukru i marmolady różanej. Czego chcieć więcej w jesienne mgliste popołudnie. :)








Znalazłam jeszcze w sobie na tyle odwagi, żeby na chwilę wyściubić nos poza własne pielesze i wpadłam do Super-Pharm po trzy wypatrzone w promocji produkty:




AA - micelarny płyn do demakijażu oczu i twarzy 6,99 zł
Skusiły mnie zaskakująco dobre opnie. Do tej pory miałam złe doświadczenia z AA. Zobaczymy jak będzie tym razem.

BioVax - intensywnie regenerująca maseczka keratyna + jedwab 12,99 zł
Stosunkowo nowa maseczka z tej linii o której jest już głośno. Lubię maseczki z tej firmy, dlatego od początku wiedziałam, że chcę spróbować najnowszej propozycji, czekałam tylko na odpowiednią okazję cenową ;p

Biosilk - Silk Therapy 3,99 zł
Wspominałam już o nim przy okazji lipcowego denka. Już nie raz myślałam, żeby spróbować czegoś innego. Jednak nie mając nigdy niczego konkretnego na uwadze w rezultacie powracam do tego samego produktu...


A na końcu coś dla gadżeciar i tych co lubią robić samodzielnie kartki, bibeloty itd. O dziurkaczach dekoracyjnych wspominałam już przy okazji zdobienia paznokci w gwiazdki. Myślę, że jest to fantastyczna sprawa! Takie dziurkacze mają szerokie zastosowanie i pozawalają udekorować mnóstwo przedmiotów, wystarczy tylko pomysł i chęci :)




Ja bez zastanowienia kupiłam sobie i mojej siostrze 3 zastawy po 3 sztuki. Od dzisiaj są dostępne w Biedronkach za 9,99 zł, co jest bardzo rozsądną ceną, biorąc pod uwagę fakt, że w Empiku w tej cenie dostaniemy co najwyżej jeden taki dziurkacz... Jestem wyjątkowo zadowolona z tych zdobyczy i już planuję ich wykorzystanie, przy produkcji kartek bożonarodzeniowych :D

A na koniec piosenka która od pewnego czasu się mnie uczepiła. Jestem zauroczona klimatem i stylizacjami w tym teledysku.



Dzisiaj rzeczywiście wyszedł "Mój miszmasz" ;)
Jak Wam mija pierwszy dzień mglistego tygodnia?

sobota, 20 października 2012

Zielony żuczek

Małe zielone cacuszko mieniące się niczym żuczek napotkany na leśnej drodze, mogłyście zobaczyć już kilka dni temu. Dzisiaj pokażę, go Wam nieco bliżej. Z niecierpliwością czekałam na najnowszą kolekcję lakierów Flormar Duo2x chrome. Na razie zdecydowałam się, tylko na jeden z nich.




Flormar Duo 2x Chrome nail enamel nr DC05
Cena: 15 zł
Objętość: 11 ml

Moja zielona wersja mieni się na złoty, oliwkowy i niebieski kolor. Co prawda spodziewałam się bardziej spektakularnego efektu duo chrome, jednak i tak nie jest źle. Lakier ma wygodny pędzelek, idealną konsystencję, całkowicie kryje po dwóch warstwach, szybko wysycha i jest trwały. Czyli wszytko to, co lubię w lakierach Flormar :) Żadnych wad nie znalazłam.










Zastanawiam się jeszcze nad czerwoną i złotą wersją...ale na razie dzielnie opieram się pokusie!

Jak Wam się podoba? Też macie ochotę na swojego leśnego żuczka? ;)

wtorek, 16 października 2012

Żel do golenia - Isana kontra Beala

Będąc w drogerii dm czułam się jak w odpowiedniku Rossmanna. Również przeglądając asortyment Balea i Alverde stwierdzam, że jest on bardzo podobny do Isany i Alterry. Można znaleźć wiele siostrzanych produktów i to w podobnych cenach. Czy faktycznie mamy czego zazdrościć sąsiadkom, podczas gdy same mamy doskonały dostęp do odpowiedników z dm?

Dzisiaj na tapetę idą żele do golenia nóg, zobaczymy kto wygra ten pojedynek ;p



Isana - żel do golenia nóg brzoskwiniowy
Balea - żel do golenia nóg maślanka z limonką

Cena: ok. 10 zł
Objętość: 150 ml
Opakowanie: Jeżeli chodzi o solidność, wygląd zewnętrzny i praktyczne zastosowanie Balea wygrywa. Już na pierwszy rzut oka Isana przy kolorowym, nowoczesnym i błyszczącym opakowaniu sąsiadki z zachodu wygląda dość mizernie.




Również dozownik w Balei jest wygodniejszy i ma mniejszy otwór, co pozwala na ekonomiczniejsze dozowanie produktu. Isana przy tym wygląda jak produkt z PRL-u ;p

A teraz zajrzyjmy do środka, końcu liczy się wnętrze...

Zapach: Isana delikatnie pachnie soczystą, pyszną brzoskwinką, nie trudno to sobie wyobrazić, w przeciwieństwie do zapachu maślanki z limonką....dla mnie jest to zapach identyczny z cytrynowym zapachem do ciasta. Od razu przed oczami widzę pyszną babkę z dodanym zapachem cytrynowym. Tutaj mamy remis, obydwa ładnie pachną, a co kto lubi to już odmienna sprawa ;)

Konsystencja i działanie: I tutaj jest nauczka na przyszłość, żeby nie oceniać produktu po opakowaniu...same zobaczcie.


Isana




Balea:




Balea powinna się schować ze wstydu. Isana tworzy obfitą gęstą pianę która fantastycznie sprawuje się przy goleniu. Balea próbuje ją dogonić, ale niestety pozostaje w tyle (co doskonale widać), również samo golenie jest przez to już mniej przyjemne.

Więc co jest ideałem i co wygrywa? Dla mnie ideałem był by żel z Isany w opakowaniu Balea! Już nawet nie chodzi o sam wygląd, ale o mniejszy otwór w dozowniku...Skoro jednak takiej opcji do wyboru nie mam, to Isana zdecydowanie zgarnia pierwsze miejsce. Konsystencja, zapach, działanie, cena i dostępność powala przeciwniczkę na kolana. Wiem, że ta pianka już na stałe zamieszka w mojej łazience.

Używałyście produktów Balea? Czy nawet nie jesteście ich ciekawe i wolicie łatwo dostępną Isane?

poniedziałek, 15 października 2012

Wzięłam i oszalałam

Tak oto wygląda przestrzeganie mojego kolorówkowego odwyku w ostatnim tygodniu....




Ale czy to moja wina, że w okresie jesiennym wychodzą nowe kolekcje...? ^^"

A teraz informacja dnia. Wiedziałyście, że Inglot wypuścił właśnie nowiutką kolekcję cieni rainbow?! Jak je zobaczyłam nie wiedziałam co łapać :D Dzisiaj padło na zielenie, choć zastanawiam się jeszcze nad brązami, ale puki co rozeszły się z prędkością światła i dla mnie nic nie zostało. Z tego co mi powiedziano w salonie, kolekcja jest od wczoraj. Na razie nie udało mi się nigdzie znaleźć żadnych zdjęć, ale sądzę, że lata dzień zrobi się o nich głośno ;p Kto ma po drodze do salolu lub wyspy polecam podejść, obejrzeć, pomacać i nacieszyć oczy. W przeciwieństwie do stałej oferty, jesienne tęcze nie są matowe tylko double sparkle (matowe z drobinkami). Pojawiła się również nowa kolekcja lakierów w odcieniach szarości i brązu, jednak one nie zrobiły na mnie żadnego wrażenia.

A jak Wasze kosmetyczne postanowienia i odwyki?

czwartek, 11 października 2012

Eveline - slim extreme 3D

Trochę się zbierałam do recenzji Slim extreme 3D super skoncentrowanego serum antycellulit + przeciw nawrotom cellulitu o którym wspominałam przy okazji większych kosmetycznych zakupów. I w końcu podejmuję wyzwanie. Jestem sceptycznie nastawiona do tego typu produktów. W tym przypadku też tak było, ale ciekawość wzięła górę i już. Dla zainteresowanym umieszczam zdjęcia ze szczegółowymi informacjami o produkcie. Ja mam zamiar skupić się głownie na obiecanych przez producenta efektach, które mamy uzyskać już po 2 tygodniach regularnego stosowania.








Cena: ok. 17 zł
Objętość: 250 ml

Na wstępie muszę podkreślić parę faktów. Po pierwsze: nie mam widocznego cellulitu, przy ściśnięciu uda (właśnie tam je stosowałam) i owszem pokazuje on swoje straszne oblicze. Jednak zwykle pozostaje w ukryciu. Po drugie: serum stosowałam bardzo regularnie, tak jak zaleca producent (rano i wieczorem), przez okres około jednego miesiąca. Przy końcu opakowania już sobie nieco odpuściłam z regularnością.

Kosmetyk jest stosunkowo gesty i treściwy (po wyciśnięciu z tubki nie rozlewał się, tylko zachowywał "kształt" nadany mu przez otwór) mimo to dobrze się rozprowadza. Ma dość intensywny mentolowy, nieco ziołowy zapach. Daje przyjemne, delikatne uczucie chłodzenia (na początku efekt chłodzenia wydaje się o wiele mocniejszy). W upały stosowałam go z przyjemnością zarówno rano jak i wieczorem. Teraz jakoś nie szczególnie uśmiechało by mi się dodatkowe chłodzenie ;p

Czas na obietnice producenta:

Redukcja cellulitu do 60%
Czy aż tyle? Nie przypuszczam. Faktycznie mój cellulit nieco się wygładził, ale było to w minimalnym stopniu.

Ujędrnienie i wygładzenie skóry do 65%
I tu zdecydowanie TAK! Jestem pod wrażeniem jak podczas stosowania serum moja skóra na udach stała się jedwabiście gładka i jędrna. Szczególnie, że efekt ten pojawił się już po kilku dniach stosowania. Jestem skłonna powiedzieć, że jeszcze po żadnym kosmetyku nie miałam takiej ładnej skóry.

Zmniejszenie obwodu ud o 3 cm
I tu mój organizm zrobił mi mały psikus. Do sprawy podeszłam poważnie, zmierzyłam centymetrem obwód ud, zapamiętałam odnośniki, żeby po 2 tygodniach na pewno zrobić pomiary w tych samych miejscach....I mój cykl miesięczny najwyraźniej postanowił mi w tym przeszkodzić, bo przy ponownym pomiarze obwody miałam większe niż poprzednio ;p No cóż, tutaj nie potwierdzam ani nie zaprzeczam. Ale raczej sceptycznie pochodzę do tej obietnicy.


Zalety:
- ujędrnienie i wygładzenie
- wydajność
- efekt chłodzenia (zależny jaka pora roku i co kto lubi)
- konsystencja
- szybkość wchłaniania
- dostępność


Wady:
- krótkotrwały efekt


Podsumowując, uważam, że kosmetyk warty spróbowania. Przy regularnym stosowaniu można uzyskać pozytywne zmiany. Jedynym, ale dla mnie dość dużym minusem jest to, że po odstawieniu serum, wszystkie uzyskane efekty bardzo szybko znikają. Co prawda producent podkreśla, że jest to produkt również przeciw nawrotom cellulitu, (co sugeruje regularne i ciągłe stosowanie), jednak ja nie wyobrażam sobie używać tego produktu dwa razy dziennie choćby przez rok, nie mówiąc już o dłuższym okresie czasu. Sądzę, że kupię ponownie, ale na pewno nie w okresie jesienno zimowym.

Używałyście? Chcecie spróbować? Jakie jest Wasze zdanie?

wtorek, 9 października 2012

mrs and mr glitter

Jestem ogromną miłośniczką topperów z Essence i jak tylko zobaczyłam nowości na regale, bez zastanowienia wrzuciłam jeden z nich do koszyka. Tym razem padło na nr 13 mrs and mr glitter. Już sama nazwa wywołała u mnie uśmiech ;)

W bezbarwnej bazie znajdują się dość spore sześciokąty w trzech kolorach: czarnym, turkusowym i zielonym. Jako bazy użyłam lakieru Wibo nr 18.












Sam topper wymaga nieco więcej pracy niż cirus confetti czy glorious aquarius . Właśnie ze względu na dość pokaźne drobinki trzeba się trochę "nałowić" aby na każdym paznokciu coś migotało. Niemniej ja jestem zadowolona, zestaw kolorystyczny przypadł mi do gustu, a toppper jak i jego wszyscy bracia, idealnie nadają się do reanimacji manicure ;)

A Wam już wpadła w łapki jakaś nowość z Essence? Co myślicie o mrs and mr glitter?

niedziela, 7 października 2012

Denko - wrzesień 2012

Znacie to, kiedy żadne kosmetyki nie sięgają dna, aż nagle wszystkie lawinowo zaczynają się kończyć? Mi się to przytrafiło we wrześniu, a w październiku szykuje się ciąg dalszy. Nie pamiętam kiedy ostatni raz tak nagle zrobiły mi się pustki na półkach ;) Trochę się tego nazbierało, więc w telegraficznym skrócie o każdym z produktów, a potem biegnę pozbyć się pustych opakowań.



Johnson&Johnson - żel pod prysznic Johnson's Be Fresh & Revive z aromatem konwalii
W denku z lipca napisałam parę słów o jego bracie z zieloną herbatą i bergamotką. O konwaliowym nie mogę powiedzieć nic nowego oprócz tego, że zapach konwalii był dość chemiczny. Zużyłam dwie butelki i więcej nie potrzebuję.



Ziaja - mydło pod prysznic blubel na liliowo jagoda porzeczka
Produkt który chyba nikomu przedstawiać nie muszę. Tanie, duże i łatwo dostępne mydło pod prysznic. Lubię, jednak dokończenie tej butelki trochę mnie kosztowało, bo zapach mi zwyczajnie zbrzydł. Kiedyś na pewno wrócę, ale na razie muszę sobie zrobić od nich przerwę.



Ziaja - intima kremowy płyn do higieny intymnej z kwasem askorbinowym przeciw podrażnieniom
Moja druga butelka z tej serii, ja byłam zadowolona, jednak moja mama nie do końca. Jak w przypadku wyżej, tani, duży i łatwo dostępny. Plus za pompkę której już na zdjęciu nie ma, bo przekręciłam do innego produktu ;p



AA - nawilżający żel do mycia ciała, skóra wrażliwa i skłonna do alergii
Jak działa na skórę wrażliwą i alergiczną nie jest w stanie stwierdzić, bo takiej nie posiadam. Świeży, orzeźwiający zapach, delikatna piana i standardowa wydajność. Jak dla mnie najzwyklejszy żel pod prysznic bez żadnego szału, niczym szczególnym się nie wyróżnia.



Marion - dwufazowy delikatny płyn do demakijażu oczu
Mój mały hit! Produkt tani (ok. 5,50zł), zawiera prowitaminę B5 i ekstrakt z rumianku, dostępny w Naturze, wydajny, doskonale radzi sobie zarówno z kosmetykami zwykłymi jak i wodoodpornymi, nie pozostawia tłustego filmu na skórze (którego niektóre z Was nie znoszą), nie podrażnia. Zdziwiła mnie tylko wyjątkowo krótka data ważności, jak na produkt tego typu (3 miesiące od momentu otwarcia). Na składach kosmetyków się nie znam, więc tylko się łudzę, że jest to spowodowane dobrym składem i brakiem ogromnej ilości konserwantów. Jestem z niego całkowicie zadowolona, na pewno do niego wrócę i polecam wypróbować za te parę złotych :)



Ziaja - ziajka emulsja do opalania dla dzieci SPF 25
Dość gęsta emulsja, o typowym "dziecięcym" zapachu. Dobrze się rozprowadza i nie pozostawia białych śladów, wydajna, tania i dobrze dostępna. Chroni jak należy i to najważniejsze, żadnych podrażnień od słońca, poparzeń ani przykrych niespodzianek. Polecam wszystkim bladziochom :)



Joanna - Naturia, szampon z pokrzywą i zieloną herbatą do włosów przetłuszczających się i normalnych
Nie polubiłam się z tym szamponem. Kupiłam go, bo potrzebowałam przetrwać ostatnie dni na wyjeździe, a szampon który miał mi starczyć na cały okres poza domem, nieoczekiwanie postanowił się skończyć ;) Szampon jest tani, łatwo dostępny i ładnie pachnie, ale za to rzadki, niewydajny, kiepsko się pieni i w żaden sposób nie przedłoża świeżości włosów. Więcej nie kupię, bo mnie tylko denerwuje ;p



BeBeauty - peeling do ciała, winogrono
Pisałam już o borówkowej wersji tego peelingu i ta niczym się nie rożni prócz zapachu, który swoją drogą jest całkiem przyzwoity. Odświeżający i przyjemny, dość intensywny, ale z winogronami w życiu bym nie skojarzyła :)



Bielenda - krem happy end do stóp
Zawiera prawoślaz lekarski, triclosan i mięte. Ma delikatny, ziołowy zapach, szybko się wchłania i jest wydajny, ale dla mnie to za mało. Nie wygładza i nie miękczą naskórna, ani nie mniejsza zrogowacenia skóry jak obiecuje producent. Jest to raczej doraźna pomoc i krótkotrwale, delikatne nawilżenie. Dla mnie bardzo przeciętny.



Oriflame - daily hand cream
Krem, który ze względu na jego małe rozmiary nosiłam w torebce. Konsystencja wodnista, ale szybko się wchłaniał oraz delikatnie nawilżał, nie pozostawiając tłustej warstwy. Niczego więcej od torebkowego kremu nie oczekuje.



Beauty Formulas - oczyszczające plasterki na krosty i plamy
Mam dość mieszane uczucia co do tego gadżetu. Raz nic nie robił, innym razem działał (a może tak tylko mi się wydawało?). Długo męczyłam te 30 plasterków i końca nie było widać. Nie jestem przekonana co do tej idei. Myślę, że skutecznie się wyleczyłam z takich wynalazków.



Elizabeth Arden - green tea lavender
Zapach nieco męski ze względu na dominującą lawendę, delikatnie złamany przez inne nuty zapachowe. Trzyma się średnio, jednak nie oczekiwałam więcej za tą cenę. Przyjemne, dobrze leżące w doni i solidne opakowanie. Ten zapach, zachęcił mnie do testowania kolejnych z tej serii.



BeBeauty - maseczka oczyszczająca zmniejszająca rozszerzone pory do cery tłustej i mieszanej
Maseczka zawiera glinkę krzemową i minerały...szczerze to jej po prostu nie lubiłam i myślałam, że nigdy jej nie wymęczę! Kolejna maseczka którą mam wrażenie, że używam dla samej idei. Nic oprócz (no powiedzmy) nawilżenia nie zauważyłam. Ciesze się że to już koniec i więcej nie kupię.



AA - krem na dzień matująco-nawilżajacy
Krem o lekkiej konsystencji i delikatnym świeżym zapachu. Nie wysuszył mi cery, wiec niech będzie, że nawilża. Jednak kompletnie nie matowi. Nic, zero, nul... W momencie nałożenia podkładu, dopiero się działy niestworzone historie, zanim wyszłam z domu, świeciłam się gorzej, niż bez żadnego kremu. Moje nerwy tego nie wytrzymały i krem użyłam do dłoni i stóp. Osobom z cerą mieszana i tłusta nie polecam.



Perfecta - wygładzająca maseczka , kwasy AHA + sok z aloesu, sera normalna, mieszana i tłusta
Ostatnio jestem zakochana w "ekspresowych" maseczkach z Perfecty. O jednym z moich ulubieńców tego typu wspominałam już przy okazji lipcowego denka. Ten również jest skierowany do osób po 30 roku życia ale cóż ;p Zapach ma wspaniały, świeży, lekko cytrusowo-owocowy. Konsystencja jest lekka i przyjemna, kosmetyk jest bardzo wydajny, pięknie nawilża i wygładza cerę. Do tego maseczka jest powszechnie dostępna i tania. Stosuję ją co jakiś czas zamiast kremu na noc i jestem zachwycona. Kolejny kosmetyk tej firmy na dobre mieszkający w mojej łazience ;)



Avon - Personal Match, korektor do twarzy w sztyfcie
Kupiłam go jakieś lata świetlne temu i przez taki czas go zużywałam. Kolor fair był doskonały do mojej jasnej karnacji. Wygodna forma sztyftu, konsystencja dość kremowa, krycie średnie, kosmetyk bardzo wydajny i jak dla mnie dobry do tuszowania niedoskonałości. Bez promocji jednak bym go nie kupiła ponownie.


Miałyście któryś z tych produktów? Podzielcie się swoja opinią.