piątek, 7 września 2012

dm + polecam

Czas na małe kolorowe i pachnące skarby z dm i kilka innych drobiazgów z Czech i Polski. :D

Wchodząc do Czeskiego Cieszyna nie przypuszczałam, że jednym ze sklepów dookoła rynku jest właśnie dm! Jak go tylko zobaczyłam to oszalałam! Byłam tam dwa razy na zakupach i żałuję, że miałam ograniczoną ilość koron, bo wyniosła bym dwa razy tyle, niestety zł nie przyjmowano :(

Z tego miejsca pragnę podziękować mojemu mężczyźnie, który dzielnie zniósł moje szaleństwo i nadpobudliwość zarówno na sam widok sklepu jak i kiedy już do niego weszłam. Jestem pełna podziwu, że po godzinie brykania miedzy regałami, zliczaniu ile mam jeszcze koron na zbyciu, i ciągłym wymienianiu produktów w koszyku, po prostu mnie stamtąd nie wyniósł siłą ;p

No to jedziemy :D





Balea - maseczki
Wybór był naprawdę duży, ja wybrałam 4 rodzaje:
- oczyszczająca poty z cynkiem,
- orzeźwiająca z aloesem,
- kojąca z lawendą i wyciągiem z melisy
- rewitalizująca z egzotycznymi ekstraktami (edycja limitowana)



Balea - krem po depilacji z aloesem, witaminą B5, rumiankiem, witaminą E
Ma delikatny, przyjemny zapach i nie lejącą się, dość treściwą konsystencję. Użyłam go już kilka razy i jak do tej pory jestem zadowolona.



Balea - żel do depilacji maślanka i limonka
Produkt dość przyjemny, zapach kojarzy mi się z cytrynowym zapachem dodawanym do ciast. Mam jednak wrażenie, że jakościowo nieco odbiega od naszego żelu z Isany. Po bardziej wnikliwych porównaniach dam znać.



Balea - balsam do ust grapefruitowy
Z racji tego że kocham grapefruity w każdej postaci, a balsamów do ust nigdy za dużo to wzięłam bez zastanowienia. Jeżeli pachnie tak samo zabójczo jak krem do ciała z tej samej linii zapachowej to chyba go zjem.



alverde - masło do ciała z ekstraktem z werbeny
Zapach werbeny, nieco ziołowo-cytrynowy, dość specyficzny, myślę, że nie każdemu może przypaść do gustu. Konsystencja dość obiecująca, jeszcze nie używałam na całe ciało, ale pokładam w nim duże nadzieje.



alverde - olejek do ciała czarna porzeczka
Czeka na swoją kolej, więc nie powiem Wam jeszcze jak się u mnie sprawdza, ale dziewczyny tak go zachwalają, że kupiłam korzystając z okazji. Pachnie pysznie, a szklane opakowanie z pompką skradło mi serce.



s.he stylezone - lakier do paznokci i szminka
I tu dopiero się działo. Jak uczepiłam się szafy, to ochroniarz już na dobre zagościł w mojej okolicy :p Bo dłuuuuuuugich oględzinach wzięłam lakier nr 312 i szminkę nr 120. Będzie o nich osobna recenzja, powiem tylko, że na razie z lakieru jestem bardziej zadowolona niż ze szminki.


Bardzo zależało mi jeszcze na jakimś kolorowym produkcie z Dermacolu, jednak szafa była dość przebrana, a jak już się na coś zdecydowałam to okazało się, że na półce była zła cena i przy kasie brakło mi pieniążka :(


Koniec dm, czas na resztę cudowności. Z czeskiego Tesco wytargaliśmy trochę słodkości.



Kto zna tą czekoladę i tak samo mocno ją uwielbia? U nas występuje chyba tylko w formie czekoladek.



Oczywiście Studencka musi być!



I piwo grapefruitowe :D



Scholl - ekspresowy sztyft na pękające pięty
Z kosmetykami w Tesco niestety szału nie było. Jednak coś upolowałam. Jakiś czas temu kupiłam w Rossmannie na promocji ten produkt (22zł z 30zł) i jestem z niego bardzo zadowolona, niestety cena nie najniższa, a promocje rzadko go obejmują. W Czechach znalazłam go w promocji za 88 koron (ok. 14zł!)więc same rozumiecie...

I wracamy do Polski, co do Rossmanna:



Joanna - Naturia, szampon z pokrzywą i zieloną herbatą
Zabrakło mi szamponu, więc kupiłam cokolwiek. Ogólnie szampon dość średni.



Carmex - jaśmin i zielona herbata
Kosmetyczny hit, chyba wszystkim doskonale znany. Był w promocji, poprzedni mam na wykończeniu, a ta wersja zapachowa bardzo mnie ciekawi.


I coś z niesieciowego sklepu:



dulgon - krem do rąk Urea 5%
Marka znana mi z Natury, jednak oprócz produktów przeciwsłonecznych innych tam nie spotkałam, a tu proszę. Krem tani jak barszcz, ładnie pachnie, ma przyjemną konsystencję, szybko się wchłania i dobrze nawilża. Jak będziecie miały okazje kupić to polecam.



Eveline - big volume lash waterproof professional mascara
Postanowiłam, kupić sobie do pracy wodoodporny tusz do rzęs. Tak się napaliłam na nią, że silikonowa szczoteczka, że zwiększą objętość, że Eveline, że super, że bla bla bla, a na końcu się okazało, że co z tego, że wodoodporna kiedy się kruszy...



Ciasteczkowa Wieża Piastowska z której cieszyłam się jak dziecko :)

U la la i wyszedł kolejny tasiemiec! Dziękuję tym którzy dotarli, aż tutaj! Zostawcie po sobie koniecznie ślad!

I obiecane "polecam". Ostatnio po niteczce do kłębka dotarłam na YT na kanał Food Drug And Cosmetics , która ma nam do powodzenia dużo ciekawych rzeczy.


Z tego co się dowiedziałam, z filmików to studiuje kosmetologie i (co widać) jest to jej pasja. Można się dowiedzieć o oszustwach firm kosmetycznych, dlaczego nie warto przepłacać za niektóre kosmetyki i jak czytać ich składy. Śledzę z dużym zainteresowaniem jej filmiki, przy okazji wiele się dowiedziałam i nauczyłam. Kto chce być bardziej świadomym konsumentem i nie wyrzucać pieniędzy w błoto, oraz dowiedzieć się różnych ciekawostek, serdecznie polecam zajrzeć.


Podziękowania dla wytrwałych którzy doszli, aż tutaj. Mam nadzieję, że bardzo nie nudziłam :D Dajcie znać, czy miałyście coś z tych produktów, czy lubicie je, czy sprawdziły się lub wręcz przeciwnie.

Pozdrawiam! Panna Migotka

2 komentarze: