niedziela, 15 września 2013

Tania kolorówka cz. 2/9

Była baza na powieki, czas na głównych bohaterów czyli cienie we własnej osobie. Nie sądzę, żeby ktokolwiek był zaskoczony marką która dzisiaj się tu pojawia, nie mogłam bowiem umieścić tutaj nic innego niż naszego rodzimego i niepowtarzalnego Inglota.




Cena pojedynczego cienia waha się od ok. 10 (okrągłe) do 12 zł (kwadratowe) z serii Freedom System. Sama najbardziej lubię te okrągłe, oraz kwadratowe tęcze za ok. 15 zł. Seria Freedom wychodzi najtaniej, bo nie płacimy za plastikowe pudełeczko, które mi akurat do szczęścia nie jest potrzebne. Cena pojedynczych cieni z opakowaniu (gdzie sam cień ma jednocześnie większą gramaturę), wynosi już kilkanaście złotych.




Jak wiadomo wybór kolorów i wykończeń jest przeogromny. Owszem zdarzają się kolory o większej i mniejszej pigmentacji, ale jednocześnie nikt nam nie broni wszystkiego sobie sprawdzić, dosłownie na własnej skórze, przed zakupem. Cienie są przede wszystkim trwałe, (matowe nie do zdarcia), i dobrze się z nimi pracuje.

Myślę, że najbardziej wymagająca osoba znajdzie tam coś dla siebie. A możliwość komponowania własnych palet (czym nadal jestem zachwycona), pozwala na skompletowanie swojego idealnego zestawu zarówno profesjonalistom, hobbystom jak i dziewczynom którym do szczęścia wystarczą trzy odcienie (tym ostatnim polecam moje ulubione tęcze ;)).

Jak do tej pory są to cienie które najlepiej się u mnie sprawdzają i wiem, że zawsze będą się przewijać w moim kufrze, bo cena jest wyjątkowo atrakcyjna w porównaniu do jakości.


Źródło

Cieszę się, że Polska marka kosmetyków kolorowych tak prężnie się rozwija. A widząc takie zdjęcia, czuję się wręcz dumna :)

2 komentarze: