Czas na tasiemiec. W grudniu nie było denka, bo zużyłam do końca zaledwie 2-3 produkty. Za to w styczniu poszło już o wieeele lepiej. Bez zbędnych słów, dosłownie kilka zdań o każdym z nich.
Ziaja - oliwka w żelu do masażu rozgrzewającego
Gęsta, wydajna i zjadliwie czerwona o intensywnym lekko słodkawym zapachu przywodzącym na myśl maści rozgrzewające. Trudna do rozprowadzania na suchej skórze. Dawała efekt nawilżenia i faktycznie rozgrzewała. Jednak nie polubiłam jej na tyle, żeby kupić ją ponownie.
Marion - dwufazowy delikatny płyn do demakijażu oczu
Wciąż i niezmiennie mój absolutny numer jeden. Jest tani, łatwo dostępny (drogerie Natura), ładnie zmywa makijaż, nie podrażnia... Radzę spróbować na własnych oczach i albo pokochać albo znienawidzić.
Babydream - szampon
Kolejna "taniość" w dodatku powszechnie dostępna. Regularnie używam go do mycia pędzli i nie mam do niego żadnych zastrzeżeń.
Alterra - szampon morela i pszenica do włosów pozbawionych blasku oraz biotyna i kofeina do włosów osłabionych i przerzedzających się
Kupuję je tylko na promocji, bo nie uważam, że są ósmym cudem świata. Niemniej są delikatne, ładnie pachną i nie podrażniają skóry głowy przy częstym stosowaniu. Niestety są niewydajne.
Alterra - nawilżająca odżywka granat i aloes włosy suche i zniszczone
Całkiem przyjemna odżywka do częstego stosowania, idealna do ogarnięcia długich, cienkich i plączących się włosów. Ma dość specyficzny zapach, co nie każdemu może odpowiadać.
Revlon - ColourStay do cery tłustej i mieszanej nr 150 Buff
Owszem, może jest dość ciężki, ma chemiczny zapach i na domiar złego ma dramatyczny dozownik, a raczej jego brak (serdecznie polecam zastosowanie pompki, z serum na zniszczone końcówki z Avon). Ale ma idealny odcień, (kolor stworzony dla osób o jasnej, typowo słowiańskiej karnacji), jest trwały, dobrze kryje i doskonale współgra zarówno z moimi kremami do twarzy jak i z innymi podkładami, z którymi często go mieszam. Chyba zawsze będę go mieć na swojej toaletce.
BioVax - intensywnie regenerująca maseczka do włosów przetłuszczających się
Gęsta, treściwa, słodko pachnąca, wygładza oraz zmiękcza włosy i w minimalnym stopniu (ale zawsze) spowalnia przetłuszczenie się ich. Jedna z moich ulubionych maseczek z tej firmy.
Rexona - anti-perspirant long lasting protection
Kolejny, mój numer jeden. Nawet nie eksperymentuję z innymi dezodorantami. Rexona sprawdza się u mnie najlepiej i jestem jej wierna dość długo, wolę nie ryzykować ewentualnych rozczarowań.
BeBeauty - żel pod prysznic Japonia Spa z hydrokapsułkami i wodą termalną
Gęsty, wydajny, świeżo pachnący, fantastycznie pieniący się i tani żel pod prysznic. Jeżeli komuś nie straszne są długie składy, polecam spróbować.
Facelle Intim - płyn do higieny intymnej Fresh
Całkiem przyjemy w użyciu, o delikatnym zapachu i żelowej konsystencji. Nie podrażnia, jest tani i powszechnie dostępny, a tak na marginesie ma całkiem przyzwoity skład.
Biochemia Urody - puder babmusowy
Tani, naturalny i bardzo, ale to bardzo wydajny kosmetyk dodatkowo ładnie matuje i nie bieli. Wadą może być dostępność (wyłącznie internet) i kiepskie opakowanie (ja swój przesypałam do opakowania po innym pudrze sypkim), nie wyobrażam sobie używać go z oryginalnego opakowania. Prawdopodobnie kupię kiedyś ponownie.
Carmex - balsam do ust w tubce
Chyba wszystkim znany. Kocha się go albo nienawidzi. Ja zdecydowanie to pierwsze. Ponad to (wbrew powszechnym krytycznym opiniom) najbardziej lubię wersję w tubce. Na stałe gości u mnie w kosmetycznie, wyłącznie w tej formie ale w róznych wariantach zapachowych.
Mariza - krem matujący cera tłusta i mieszana, biała herbata
Tu mam zagwozdkę. Krem śmiesznie tani (8,30 zł), całkiem przyzwoicie matuje, dobrze się wchłania, delikatnie pachnie... Tylko ta parafina ( na trzecim miejscu w składzie) tak średnio mi się podoba i z dostępnością dość kiepsko, choć dla chcącego nic trudnego. Może i warto spróbować, bo ma on wielu zwolenników, ale ja nie zdecyduję się na jego regularne stosowanie.
Nonicare - maseczka oczyszczająca Garden of Eden
Piękny owocowy zapach, odświeża i nawilża skórę, a ponad to jest wydajna. Żadnego oczyszczenia nie zauważyłam, ale zużyłam tylko jedną saszetkę, więc nie wypowiadam się więcej w tej kwestii.
Calypso - gąbka do demakijażu
Mały gadżet, a cieszy i ułatwia życie. Docelowo gąbeczka miała służyć do demakijażu, ale u mnie się nie sprawdziła. Nie dość, że nie radziła sobie z samym zmywaniem makijażu, to w dodatku podrażniła mi skórę. Jednak jest doskonała do zmywania maseczek, zarówno tych kremowych jak i glinek, warto spróbować.
Farmona - zimowy krem ochronny do rąk
Treściwy i całkiem przyzwoity krem. Dobrze mi służył w okresie zimowym, pozostawia delikatny film na dłoniach i przy regularnym stosowaniu sprawiał, że skóra nie pierzchła. Minusem może być dość specyficzny, nieco ziemisty zapach.
Lirene - krem ochronny daktylowy, skóra sucha
Z niego jestem niezadowolona i cieszę się, że w końcu go wymęczyłam. Ma chemiczny duszący zapach, a ponad to jego właściwości nawilżające są żadne. Różnicę odczuwałam tylko przez chwilę, do momentu, aż kosmetyk się nie wchłoną. Potem nie było widać absolutnie żadnej różnicy. Bardzo irytujący produkt. Odradzam.
ale tego dużo! lubię te gąbki z Calypso i szampon z Baby Dream :)
OdpowiedzUsuńU mnie dwufazowy płyn do makijażu od MARIONA też na pierwszym miejscu :) Genialny kosmetyk i świetnie zmywa wszystko! ;)
OdpowiedzUsuńW wolnej chwili zapraszam do mnie na news ;*
też lubię tego dwu-faziaka. a facelle jest przyjemny do włosów :)
OdpowiedzUsuńspore zużycie :-) używam wielu takich samych produktów :-)
OdpowiedzUsuńcałkiem tego sporo :) ciekawi mnie puder bambusowy :)
OdpowiedzUsuń