sobota, 9 lutego 2013

Denko, grudzień 2012 - styczeń 2013

Czas na tasiemiec. W grudniu nie było denka, bo zużyłam do końca zaledwie 2-3 produkty. Za to w styczniu poszło już o wieeele lepiej. Bez zbędnych słów, dosłownie kilka zdań o każdym z nich.





Ziaja - oliwka w żelu do masażu rozgrzewającego
Gęsta, wydajna i zjadliwie czerwona o intensywnym lekko słodkawym zapachu przywodzącym na myśl maści rozgrzewające. Trudna do rozprowadzania na suchej skórze. Dawała efekt nawilżenia i faktycznie rozgrzewała. Jednak nie polubiłam jej na tyle, żeby kupić ją ponownie.



Marion - dwufazowy delikatny płyn do demakijażu oczu
Wciąż i niezmiennie mój absolutny numer jeden. Jest tani, łatwo dostępny (drogerie Natura), ładnie zmywa makijaż, nie podrażnia... Radzę spróbować na własnych oczach i albo pokochać albo znienawidzić.



Babydream - szampon
Kolejna "taniość" w dodatku powszechnie dostępna. Regularnie używam go do mycia pędzli i nie mam do niego żadnych zastrzeżeń.



Alterra - szampon morela i pszenica do włosów pozbawionych blasku oraz biotyna i kofeina do włosów osłabionych i przerzedzających się
Kupuję je tylko na promocji, bo nie uważam, że są ósmym cudem świata. Niemniej są delikatne, ładnie pachną i nie podrażniają skóry głowy przy częstym stosowaniu. Niestety są niewydajne.



Alterra - nawilżająca odżywka granat i aloes włosy suche i zniszczone
Całkiem przyjemna odżywka do częstego stosowania, idealna do ogarnięcia długich, cienkich i plączących się włosów. Ma dość specyficzny zapach, co nie każdemu może odpowiadać.



Revlon - ColourStay do cery tłustej i mieszanej nr 150 Buff
Owszem, może jest dość ciężki, ma chemiczny zapach i na domiar złego ma dramatyczny dozownik, a raczej jego brak (serdecznie polecam zastosowanie pompki, z serum na zniszczone końcówki z Avon). Ale ma idealny odcień, (kolor stworzony dla osób o jasnej, typowo słowiańskiej karnacji), jest trwały, dobrze kryje i doskonale współgra zarówno z moimi kremami do twarzy jak i z innymi podkładami, z którymi często go mieszam. Chyba zawsze będę go mieć na swojej toaletce.



BioVax - intensywnie regenerująca maseczka do włosów przetłuszczających się
Gęsta, treściwa, słodko pachnąca, wygładza oraz zmiękcza włosy i w minimalnym stopniu (ale zawsze) spowalnia przetłuszczenie się ich. Jedna z moich ulubionych maseczek z tej firmy.



Rexona - anti-perspirant long lasting protection
Kolejny, mój numer jeden. Nawet nie eksperymentuję z innymi dezodorantami. Rexona sprawdza się u mnie najlepiej i jestem jej wierna dość długo, wolę nie ryzykować ewentualnych rozczarowań.



BeBeauty - żel pod prysznic Japonia Spa z hydrokapsułkami i wodą termalną
Gęsty, wydajny, świeżo pachnący, fantastycznie pieniący się i tani żel pod prysznic. Jeżeli komuś nie straszne są długie składy, polecam spróbować.



Facelle Intim - płyn do higieny intymnej Fresh
Całkiem przyjemy w użyciu, o delikatnym zapachu i żelowej konsystencji. Nie podrażnia, jest tani i powszechnie dostępny, a tak na marginesie ma całkiem przyzwoity skład.



Biochemia Urody - puder babmusowy
Tani, naturalny i bardzo, ale to bardzo wydajny kosmetyk dodatkowo ładnie matuje i nie bieli. Wadą może być dostępność (wyłącznie internet) i kiepskie opakowanie (ja swój przesypałam do opakowania po innym pudrze sypkim), nie wyobrażam sobie używać go z oryginalnego opakowania. Prawdopodobnie kupię kiedyś ponownie.



Carmex - balsam do ust w tubce
Chyba wszystkim znany. Kocha się go albo nienawidzi. Ja zdecydowanie to pierwsze. Ponad to (wbrew powszechnym krytycznym opiniom) najbardziej lubię wersję w tubce. Na stałe gości u mnie w kosmetycznie, wyłącznie w tej formie ale w róznych wariantach zapachowych.



Mariza - krem matujący cera tłusta i mieszana, biała herbata
Tu mam zagwozdkę. Krem śmiesznie tani (8,30 zł), całkiem przyzwoicie matuje, dobrze się wchłania, delikatnie pachnie... Tylko ta parafina ( na trzecim miejscu w składzie) tak średnio mi się podoba i z dostępnością dość kiepsko, choć dla chcącego nic trudnego. Może i warto spróbować, bo ma on wielu zwolenników, ale ja nie zdecyduję się na jego regularne stosowanie.



Nonicare - maseczka oczyszczająca Garden of Eden
Piękny owocowy zapach, odświeża i nawilża skórę, a ponad to jest wydajna. Żadnego oczyszczenia nie zauważyłam, ale zużyłam tylko jedną saszetkę, więc nie wypowiadam się więcej w tej kwestii.



Calypso - gąbka do demakijażu
Mały gadżet, a cieszy i ułatwia życie. Docelowo gąbeczka miała służyć do demakijażu, ale u mnie się nie sprawdziła. Nie dość, że nie radziła sobie z samym zmywaniem makijażu, to w dodatku podrażniła mi skórę. Jednak jest doskonała do zmywania maseczek, zarówno tych kremowych jak i glinek, warto spróbować.



Farmona - zimowy krem ochronny do rąk
Treściwy i całkiem przyzwoity krem. Dobrze mi służył w okresie zimowym, pozostawia delikatny film na dłoniach i przy regularnym stosowaniu sprawiał, że skóra nie pierzchła. Minusem może być dość specyficzny, nieco ziemisty zapach.



Lirene - krem ochronny daktylowy, skóra sucha
Z niego jestem niezadowolona i cieszę się, że w końcu go wymęczyłam. Ma chemiczny duszący zapach, a ponad to jego właściwości nawilżające są żadne. Różnicę odczuwałam tylko przez chwilę, do momentu, aż kosmetyk się nie wchłoną. Potem nie było widać absolutnie żadnej różnicy. Bardzo irytujący produkt. Odradzam.

5 komentarzy:

  1. ale tego dużo! lubię te gąbki z Calypso i szampon z Baby Dream :)

    OdpowiedzUsuń
  2. U mnie dwufazowy płyn do makijażu od MARIONA też na pierwszym miejscu :) Genialny kosmetyk i świetnie zmywa wszystko! ;)

    W wolnej chwili zapraszam do mnie na news ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. też lubię tego dwu-faziaka. a facelle jest przyjemny do włosów :)

    OdpowiedzUsuń
  4. spore zużycie :-) używam wielu takich samych produktów :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. całkiem tego sporo :) ciekawi mnie puder bambusowy :)

    OdpowiedzUsuń