Do tej pory nie miałam w swojej kolekcji glittera, stworzonego aby nosić go solo. Z odsieczą nadszedł Barry M, nr. 150 - Red Glitter.
Do całkowitego krycia wystarczą dwie warstwy, wysycha dość szybko, konieczny jest dodatkowo lakier nawierzchniowy. Kolor i efekt jaki daje są piękne. Jedyne co mam mu do zarzucenia to to, że jest nie trwały i już na drugi dzień zaczął mi odskakiwać sporymi płatami. Obawiam się jednak, że taki jest właśnie urok glitterów na długich i wyginających się paznokciach.
Ale za taki wygląd, wybaczam mu to.
rewelacyjny lakier :) kojarzy mi się ze świętami Bożego Narodzenia :)
OdpowiedzUsuńod razu przypomniały mi się Święta ;-)
OdpowiedzUsuńWłaśnie dostałam go na święta i uważam że jest rewelacyjny na ten okres :-)
UsuńA mnie się nie podoba. Brokatowa czerwień jest moim zdaniem bardzo kiczowata. ;/
OdpowiedzUsuńSerdecznie zapraszam do mnie. ;*
Kto co lubi ;-)
Usuńfajny efekt daje. :)
OdpowiedzUsuńale śliczności *_*
OdpowiedzUsuńO ile wszelkim czerwonym lakierom (u siebie) mówię nie, tak ten mi się spodobał :).
OdpowiedzUsuńNie jest zły;)
OdpowiedzUsuń