poniedziałek, 18 lutego 2013

Co w biedronce piszczy

Od kiedy mam Biedronkę pod blokiem, wizja mojego bankructwa jest coraz bardziej realna. Jestem tak na bieżąco z aktualną i planowaną ofertą, że chyba mało kto może się poszczycić tak szeroką wiedzą na ten temat. Jednocześnie też, nigdy nie miałam tak dużego przypływu wszelkiej maści gadżetów i zastanawiam się czy najpierw wyrzucą mnie z domu z powodu mojego nałogu, czy wcześniej doprowadzę się do całkowitej czystki w portfelu jak i innych miejscach w których skrywam jakąkolwiek gotówkę (Całe szczęście, że nie można tam płacić kartą! Dopiero by było...). Sama Biedrona natomiast powinna mi wypłacać co najmniej pięciocyfrowe wynagrodzenie, za reklamę którą im robię wśród rodziny i znajomych. Chyba im to zasugeruję...




Dzisiaj popędziłam oczywiście po satynowe wieszaki, które pojawiają się raz na jakiś czas. Już kiedyś była tu o nich mowa i pojawiło się trochę pytań na ich temat, więc dla zainteresowanych, od dzisiaj są w ofercie, dostępne w 6 wariantach, w cenie 11,99 zł za 5 sztuk. Taniej się chyba nie znajdzie, a są naprawdę urocze i całkiem nie źle wykonane.






Tym razem można również dostać drewniane wieszaki, w tej samej cenie co satynowe, czyste-drewniane lub w kolorach. Ja polowałam dokładanie na ten turkusowo-błękitno-biały zestaw dla siostry.




Przy okazji zgarnęłam pokrowce na ubrania, przydatna rzecz, a cena czasami nie do zniesienia. Te są po 5,99 zł, dostępne w 3 wzorach.




Jakimś dziwnym trafem w koszyku wylądowały również saszetki zapachowe w cenie 1,49 zł za jedną dużą saszetkę lub dwie mniejsze. Zapachy całkiem do rzeczy, a nie zawsze tak jest.




I coś czego dzisiaj już kompletnie nie planowałam, choć przyznam się, że oglądałam się za tym nie raz, ale nigdy nie było tego wzoru co chciałam. Chyba to jakaś reszta z poprzedniej oferty. Dekoracyjne puszki metalowe, 2 szt. za 11,99 zł. Zawsze się przydarzą na drobiazgi, a ta kosmetyczna wyjątkowo przypadała mi do gustu.




A na koniec, około tony ekspresowych kaszek mannych. "Ale tylko bananowe! No... może jeszcze kilka truskawkowych, bo reszt jest niesmaczna". Bo jak się okazuje, nie w każdej "Biedrze" można je dostać, a mój mężczyzna się nimi zajada. Ja szczerze mówiąc jedną właśnie skonsumowałam i jakoś nie widzę w nich żadnego fenomenu. Może dlatego, że jestem na etapie przejedzenia słodyczami i najchętniej, żywiła bym się tylko Cheetosami. (Ha ha, nie czuję kiedy rymuję.) Ale w końcu każdy ma jakiegoś bzika.



5 komentarzy: